JAK ZAPAMIĘTAĆ FAKTY Z ŻYCIA INNYCH LUDZI
Jest jednym z cudów rodziny człowieczej, że pośród milionów ludzi nie ma dwóch takich samych twarzy. Sir Thomas Browne Tak, na szczęście nie ma dwóch takich samych twarzy. Gdyby wszystkie były do siebie podobne, nie dałoby się zapamiętać ani ludzi, ani ich nazwisk, bez względu na metodę. Był czas, kiedy dziesiątki razy musiałem zapamiętywać imiona wielu bliźniaków, ale zawsze mogłem w ich twarzach zauważyć jakiś różniący ich szczegół, nawet bardzo mały, i z tym łączyłem ich imię. A więc, jak mówią Francuzi: "Vive la difference!" Jeśli czytałeś uważnie jak zapamiętywać nazwiska i twarze, i jeśli próbowałeś wykorzystać stosowne metody, które opisywałem w poprzednich rozdziałach, Twoje umiejętności w tym względzie powinny być już niezwykłe. Mimo że w większości wypadków chcemy zapamiętać nazwisko, często chodzi nam również o imię. Z tym też można sobie poradzić dzięki świadomym skojarzeniom. Wystarczy znaleźć słowo zastępcze dla imienia i związać je z głównym skojarzeniem. Słowa zastępcze dla imion nietrudno znaleźć. Marek - marka (niemiecka), Kostek - mostek, Zofia - Sofia (wino bułg.), Iza - bliza (dawna latarnia morska), Henryk to hen - ryk (ryk słychać daleko), itd. Po pewnej praktyce odpowiednie słowa nasuną się same. Równie dobrą metodą jest przywołanie w wyobraźni kogoś znajomego o tym samym imieniu, co osoba, którą chcesz zapamiętać. Jeśli spotykasz pana Jana Wądołka, możesz skojarzyć "podołek" z charakterystycznym rysem jego twarzy i w zabawny sposób umieścić w obrazie tego skojarzenia np. wujka Janka. Zapamiętasz wtedy, że p. Wądołek ma na imię Jan. Nie doradzę Ci, którą z powyższych metod wybrać. Możesz stosować obie albo którąś z nich, zależnie od sytuacji. Po prostu wybierz tę, która według Ciebie okaże się najskuteczniejsza. Jeśli początkowo nie będziesz zapamiętywał imion, nie przejmuj się, to tylko kwestia czasu. Skup uwagę głównie na nazwiskach, a po pewnym czasie będziesz pamiętał z równą łatwością jedno i drugie. Nikogo w końcu nie obrazisz, jeśli zwrócisz się do niego tylko po nazwisku. Wspomniany Beniamin Disraeli wiedział nawet, jak wybrnąć z sytuacji, kiedy nie pamiętał ani imienia, ani nazwiska rozmówcy. Po prostu w pewnej chwili pytał z przejęciem: "A jak tam stara przypadłość?" Ponieważ każdemu z nas zawsze coś dolega, rozmówca był oczarowany, że ktoś tak dobrze go zapamiętał. Na szczęście dzięki mojej metodzie nie będziesz musiał uciekać się do takich wybiegów. Znacznie ważniejsza od pamiętania imion jest, jak sądzę, znajomość faktów z życiorysu ludzi. Przydaje się to i w życiu zawodowym, i towarzyskim. Dobrze, jeśli sklepikarz pamięta, co i ile komu sprzedał, lekarz też powinien pamiętać przypadki i objawy swoich pacjentów, itd. Poza tym bardzo schlebia dawno nie widzianemu rozmówcy, kiedy pytasz go o sprawy dla niego ważne (zwłaszcza, kiedy wie, że dla Ciebie są one mało istotne). Dzięki temu ludzie bardzo Cię polubią (zawsze lubimy tych, którzy się nami interesują). Jak może to np. wzmocnić Twoją pozycję w interesach, nie trzeba wyjaśniać. Metoda jest tu taka sama, jak przy zapamiętywaniu nazwisk. Wystarczy wprowadzić jakąś sytuację czy fakt do początkowego skojarzenia nazwiska i twarzy. Jeśli spotykasz pana Kuzę, na którym chcesz wywrzeć wrażenie a wiesz, że pan Kuza jest znakomitym filatelistą, skojarz "kozę" z wyróżniającym się rysem jego twarzy, a potem dołącz do tego znaczek. Pomyślisz może, że wszystko Ci się pokręci i w efekcie nazwiesz faceta Koznaczek. Nie, pamięć długotrwała podpowie Ci szczegóły. Będziesz po prostu wiedział, że człowiek nazywa się Kuza i już, i że możesz mu sprawić przyjemność, pytając czy kupił już sobie tego Mauritiusa. Podczas swoich występów często spotykam doktorów, sędziów, radców, burmistrzów i w ogóle ludzi z tytułami, do których powinienem zwracać się prawidłowo, aby ich nie urazić. I znowu skuteczna okazuje się ta sama metoda. Po prostu, do pierwszego skojarzenia wprowadzam coś, co przypomni mi o tytule, cokolwiek, zwłaszcza to, co pierwsze przyjdzie mi do głowy, np. stetoskop w przypadku "doktora", choć równie dobry byłby skalpel, stół operacyjny, strzykawka, itp. Kiedy spotykam sędziego, kojarzę go w wyobraźni z młotkiem sędziowskim. To mi wystarcza, żeby zwracać się doń "panie sędzio". Równie dobra jest toga. Kilka lat temu widziałem fotografię burmistrza Nowego Jorku, Jimmy Walkera, w cylindrze. Nie wiem z jakiego powodu, ale to zdjęcie bardzo mi utkwiło w pamięci i do dziś, kiedy widzę jakiegoś burmistrza, jego funkcję kojarzę zawsze z cylindrem. Wiele razy występowałem wśród żołnierzy i musiałem znajdywać słowa zastępcze dla szarż, aby zwracać się właściwie do sierżanta, kaprala, porucznika czy majora. I znowu pomagało mi w tym wprowadzenie stosownych słów do skojarzenia imienia, nazwiska i twarzy. Jak więc widzisz, da się to zrobić zawsze. Trzeba tylko ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Jeśli przyjmujesz postawę, że nic nie jest w stanie pomóc Twojej okropnej pamięci, to rzeczywiście będziesz miał okropną pamięć i już. Myśl pozytywnie i wypróbuj to, co proponuję, a na pewno sam siebie przyjemnie zaskoczysz. Może zresztą już jesteś zdziwiony, jeśli doczytałeś książkę do tego miejsca i odważyłeś się zrobić parę ćwiczeń. Jak często wspominam, wszystkie systemy i metody, które tu opisuję, to jedynie pomoc dla Twojej pamięci. Jeśli nie chcesz jej usprawnić, żadne metody nie będą skuteczne. Nawet ich samych nie zapamiętasz. A więc jeśli bardzo chcesz, zapamiętasz wszystko, metody to tylko narzędzie. Problem oczywiście w tym, że jesteśmy za leniwi, aby skupić uwagę na tym, co chcemy zapamiętać i zdobyć się na wysiłek pierwszych skojarzeń. Tylko pierwszych, gdyż reszta jest już łatwa. Zbyt wiele miejsca i czasu zajęłaby opowieść, jak bardzo przydaje mi się sprawna pamięć w życiu, pomijając już pracę estradową. Oczywiście ludzie czasem przesadzają w swoich oczekiwaniach. Na występach spotykam od 100 do 300 osób co tydzień, czasem więcej, i byłoby głupotą, gdybym zapamiętywał na dłużej każdą twarz i nazwisko. A mimo to, bardzo często gdzieś na ulicy, w kinie czy na parkingu wpada na mnie człowiek, który oglądał mnie 2-3 lata temu i pyta: "A jak ja się nazywam?" I tacy ludzie oczekują odpowiedzi, chociaż spotkałem ich tylko raz i to w tłumie innych osób. Co jednak zadziwiające, w 20-30 przypadkach na 100 moje oryginalne skojarzenia sprzed lat wracają i po krótkim namyśle wymieniam właściwe nazwisko. Oczywiście Ty takimi sytuacjami nie musisz się martwić. Wątpię, abyś spotykał 3-4 tysiące ludzi rocznie i musiał pamiętać, jak się nazywają. Wracając do korzyści z pamięci; tej książki nie miałbyś w ręku, gdybym nie zapamiętał dawno temu jednego nazwiska, nazwiska wydawcy. Był nim pan Fell. Po naszej pierwszej rozmowie pan Fell obiecał pomyśleć o wydaniu. Pół roku później, po spotkaniu chyba tysiąca ludzi, na jakimś bankiecie podszedł do mnie pewien dżentelmen i spytał: "Czy pan wie, kim jestem?" Po chwili zastanowienia przypomniałem sobie, że to pan Fell. Facet dowiedział się, że tu występuję i przyszedł mnie sprawdzić. Później wyznał, że gdybym zapomniał jak się nazywa, nie byłby nawet w połowie tak zainteresowany przyszłą książką jak jest teraz. Chciał po prostu, co jest zupełnie naturalne, upewnić się, jak w praktyce działa moja metoda. To tylko jeden z przykładów, kiedy warto pamiętać i przypomnieć sobie czyjeś nazwisko. Zwłaszcza właściwe nazwisko we właściwej chwili. To może decydować o rychłym sukcesie, może pomóc w uzyskaniu lepszej pracy, stworzyć niezwykłą okazję, zapewnić lepszy kontrakt, itd. A więc stosuj zaproponowaną metodę i wierz mi - wysiłek włożony w jej opanowanie opłaci się stokrotnie.