CO KRYJE SIĘ W NAZWISKU?
Pewien młody człowiek, bardzo dumny, że potrafi zapamiętywać nazwiska drogą skojarzeń, spotkał kiedyś panią Grzuch. Pani Grzuch była dość obfitych kształtów, zwłaszcza w okolicy talii, więc młody człowiek postanowił skojarzyć jej nazwisko z kształtem sylwetki, a więc słowem "brzuch". Trzy tygodnie później spotyka tę samą panią, spogląda na nią uważnie i wykrzykuje bardzo zadowolony z siebie: - Dzień dobry, pani Gołądek! Kilkanaście lat temu miałem przyjemność występować w klubie jednego ze znanych magazynów w Nowym Jorku. Był to doroczne spotkanie zarządu połączone z uroczystą kolacją i każdy z gości miał swoje miejsce przy stole. Najbardziej spektakularnym punktem mojego występu, o czym najczęściej wspominali potem widzowie, było to, że zapamiętałem nazwiska wszystkich gości na sali. Ten stały numer zaczynałem zwykle od poznania wszystkich ludzi, kiedy wchodzili na salę, bądź kiedy siedzieli już przy stołach. Chodziłem po prostu od stołu do stołu i (głodniejąc) zapamiętywałem nazwiska biesiadników. Robiłem to wolniej lub szybciej, zależnie od tego, ile miałem czasu. Bywały przypadki, że musiałem zapamiętać 100-200 ludzi w ciągu 15 minut lub nawet krócej, co oczywiście utrudniało sprawę; chodziło przecież o to, aby nie przegapić nikogo. Nie chwalę tu jednak siebie, ale swoją metodę. Po tej ogólnej prezentacji była dłuższa przerwa; popis zaczynałem po kawie i deserze. Na początku prosiłem, aby wszyscy, którzy wymienili tego wieczoru swoje nazwisko, wstali z miejsc. Praktycznie była to cała sala. Wtedy wskazywałem kolejno palcem na każdego i mówiłem jak się nazywa. Prosiłem również, aby przeszkadzano mi w trakcie tego występu. Każdy ze stojących mógł więc mi przerwać i krzyknąć: "Jak się nazywam?", a ja wymieniałem stosowne nazwisko. Piszę o tym tak dokładnie, ponieważ jeden z gości w zadziwiający sposób wyjaśniał potem, jak mogłem dokonać tej sztuki. Człowiek ten (skądinąd członek zarządu) opowiadał o tym bardzo serio, święcie przekonany, że tak było naprawdę. Przyjęcie miało miejsce w hotelu Capitol w Nowym Jorku i wokół sali bankietowej biegł balkon. - Pan Lorayne - brzmiała wspomniana wypowiedź - miał ze sobą fotografa, wiecie, takiego, co robi zdjęcia na przyjęciach, wywołuje je potem w kilka minut i sprzedaje gościom. Ten fotograf i pan Lorayne mieli gdzieś ukryte mikrofony. Fotograf siedział na balkonie, niewidoczny oczywiście, choć musiał mieć jakąś szparę, żeby przez nią wysuwać aparat. Kiedy wszyscy siedzieli przy kolacji, fotograf zrobił najpierw zdjęcia całej sali, wywołał je, a potem naniósł na nie w odpowiednich miejscach wszystkie nazwiska, które słyszał przez swój mikrofon, kiedy pan Lorayne chodził od stołu do stołu (z góry widział oczywiście wszystko). Widzicie sami, jakie to proste (proste!? - uwaga moja). W trakcie występu pan Lorayne wskazywał najpierw palcem na konkretną osobę, fotograf szybko znajdywał ją na zdjęciu i szeptem odczytywał jej nazwisko przez mikrofon. Pan Lorayne powtarzał nazwiska i to cała sztuka. Tak opowiadał ten gentelman (teraz widzę, że mógłby to być niezły pomysł!). Oczywiście, zapomniał w swych wyjaśnieniach o dalszym ciągu mojej prezentacji, o tym, że wielu ludzi zmieniało miejsca w trakcie wieczoru (niekiedy był to w ogóle inny pokój), że po występie rozmawiałem z nimi nie przy stolikach a na schodach, nawet na ulicy, gdzie też zwracałem się do nich po nazwisku; być może po prostu o tym zapomniał, albo myślał, że fotograf bez przerwy szepce mi te nazwiska do mikrofonu. No tak, tyle że wtedy mój wspólnik sam musiałby mieć niezwykłą pamięć. Opisałem tę historię tak dokładnie, aby pokazać, jak trudno niektórym ludziom uwierzyć, że rzeczywiście można zapamiętać nazwiska i twarze kilkusetosobowej widowni. Ci sceptycy idą drogą najmniejszego oporu i negacji: uważają, że skoro oni tego nie potrafią, to jest to po prostu niemożliwe. Jestem pewien, że kiedy poznasz metodę, którą się posługiwałem, zrozumiesz, że jest to nie tylko możliwe, ale i o wiele łatwiejsze niż to, w co z takim przekonaniem wierzył wspomniany wyżej osobnik. (Któremu zresztą bardzo chciałbym wysłać egzemplarz tej książki, ale nie znam jego nazwiska. Gdzieś, psiakrew, wsadziłem to zdjęcie... ). W poprzednich rozdziałach pisałem o tym, jak bardzo w zapamiętaniu nazwisk pomaga zainteresowanie, ciekawość. Jeśli przedstawiono by Ci czterystu ludzi pewnego wieczoru i później spotkałbyś ich nawet parokrotnie, wątpię, abyś zapamiętał choćby połowę z nich. Ale gdybyś na sali zobaczył 400 wybitnych osobistości, np. gwiazdy filmowe? Wymieniłbyś bezbłędnie nie tylko wszystkie imiona i nazwiska, ale co najmniej jeden film, w którym każdy z aktorów brał udział! Stałoby się tak dlatego, że wszyscy interesujemy się sławnymi osobami, wszyscy chcemy je pamiętać. Tak więc koncentracja uwagi i chęć zapamiętania to połowa sukcesu. Twoja, rzekomo słaba, pamięć zareaguje od razu. Przypomnę raz jeszcze rady, które podałem w ostatnim rozdziale, a więc: Przede wszystkim upewnij się, że dobrze usłyszałeś nowe nazwisko. Przeliteruj je lub poproś o przeliterowanie, jeśli nie jesteś pewny wymowy. Jeśli jest to nazwisko rzadkie lub podobne do nazwiska kogoś, kogo znasz, powiedz to. W trakcie rozmowy powtarzaj nazwisko możliwie często. Wymieniaj je zawsze przy pożegnaniu. Teraz, stosując powyższe reguły w powiązaniu z tym, czego Cię za chwilę nauczę, twarz i nazwisko zapamiętasz "na zawsze". Dla uproszczenia opiszę najpierw, co trzeba zrobić z nazwiskiem, a potem, jak je skojarzyć z twarzą. Tak naprawdę będzie to sprzężenie zwrotne: nazwisko wywoła obraz twarzy, twarz przypomni nazwisko. Najpierw trochę systematyki. Wszystkie nazwiska można podzielić na trzy kategorie: te, które same coś mówią (np. Król, Węglarz, Oracz, Kurczak), te, które choć nie kryją w sobie żadnych treści, budzą jednak pewne skojarzenia (np. Kuśnierska, Chełmek, Wesołowski, Chudzik) oraz te, które nie kojarzą się, absolutnie z niczym (np. Naglik, Pyrda, Stragoń, Kniffel) . Oczywiście najtrudniej zapamiętać te ostatnie. Aby się z tym uporać, trzeba zatrudnić wyobraźnię i sprawić, by takie nazwiska zaczęły coś znaczyć, czyli, aby zabrzmiały tak, jak nazwiska z dwóch pierwszych kategorii, gdyż te dadzą się zapamiętać bez większych kłopotów. Nie będzie to trudne, jeśli przeczytałeś uważnie rozdział o zapamiętywaniu słów w obcym języku. Pisałem tam o słowach lub zdaniach zastępczych, dzięki którym obce słowo nabiera znaczenia. Każde, nawet najdziwniejsze nazwisko da się rozbić na takie właśnie słowa-cząstki, brzmiące bardzo podobnie do oryginału. Powiedzmy, że spotykasz pana Naglika. Poszukaj słowa lub słów, które zabrzmią podobnie, ale ułożą się w jakiś śmieszny, niecodzienny obraz, łatwy do zobaczenia w wyobraźni. Może "maglik"? Mały magiel? Maglik - Naglik. Albo zobacz faceta, który nagle robi unik. Myk w bok. Nagły unik - Naglik. Albo faceta, który przynagla tłum na dworcu, na ulicy... Podobnych skojarzeń może być mnóstwo, tyle ilu ludzi, którzy je sobie wymyślą. I wszystkie będą dobre. Spróbujmy dalej. Pyrda. Widzę faceta, który pyry daje. Stragoń? Kojarzę go ze strachem albo z estragonem, a bardziej jeszcze ze słoikiem z tą przyprawą. Kniffel jest trochę trudniejszy. Wybieram angielski nóż (knive) wbity w ogromną literę L. Knive w L. Śmieszny obraz. Nie jest istotne, jak widać, czy słowo lub zdanie zastępcze brzmi dokładnie tak samo jak zapamiętywane nazwisko. Skojarzenie ogólne "ustawi" szczegóły na właściwym miejscu. To cecha naszej pamięci. Poza tym, sam fakt, że myślisz o tym nazwisku, szukasz słów zastępczych, bardzo mechanizm pamięci uaktywnia; sprawia, że trudne słowo łatwiej wchodzi do głowy. Oto dlaczego historyjka na początku tego rozdziału, chociaż jest śmieszna, nie zdarza się w życiu codziennym. Czy można tę zabawę w zapamiętywanie nazwisk uprościć? Tak. Na przykład w nazwiskach polskich powtarzają się charakterystyczne końcówki, których dźwiękopodobne "zastępstwa" można zapamiętać "na stałe". Oto mój prywatny zestaw: -ska - deska, -ski - pieski, -cka - macka (ośmiornicy z przyssawkami, brrr!), -cki - klocki, -icz - bicz, -czyk - storczyk. Pardowska - pardwa skacze po desce; Gremski - grom walnął w pieski (duże stado - zapamiętujemy akcję i przesadny obraz); Krzycka - macka krzyczy, drze się na całe gardło; Brocki - facet brodzi po kolana w rzece pełnej klocków; Krwawicz - widzę długi bicz ze śladami krwi; Worczyk - jakiś wór, a na nim pełno storczyków. Taki system bardzo ułatwi zapamiętywanie polskich nazwisk. Nie ma znaczenia, jak nonsensowne i śmieszne będą te skojarzenia. Często powtarzam, że gdybym wyjaśniał na scenie, jak głupie obrazy rodzą mi się w głowie, miałbym za kulisami spore kłopoty. Dokładnie tak samo można ułatwić sobie skojarzenia w przypadku nazwisk obcojęzycznych. Tu niewątpliwie przydaje się znajomość języków w ogóle. Na przykład Baum po niemiecku to drzewo, Berg - góra, angielskie Smith to kowal, a w większości języków zachodnich końcówka -lund to kraj, itd. A więc dla przypomnienia: istota mojej metody polega na tym, że każde nazwisko, nieważne długie czy krótkie, polskie czy obce, proste czy trudne do wymówienia da się wyrazić w formie bliskobrzmiącej, kryjącej w sobie jednak jakieś znaczenie, a więc łatwej do wyobrażenia. Oto lista kilkunastu nazwisk polskich i obcych, niemal całkowicie abstrakcyjnych. Spróbuj znaleźć dla nich słowa, zdania lub obrazy zastępcze:
Malik D'Amico (czyt. Damiko)
Ręciński Kluszewska
Zwardoń Murczyk
Moreida Kiriczok
Paltinger Ryst
McCarthy (czyt. Makarty) Sullivan
Pukczywa Westerlund.
Gdybyś miał trudności, oto jak sobie z tym radzę: Malik. Ma (w ręku) literki "l" i "k". Ma - l - i - k. Ręciński: ręce, dużo rąk; podrzucają literkę "n" a wokół ujadają pieski. Ręce - n - ski. Zwardoń - zwarta toń. Toń (jeziora np.) zwiera się nad czymś, co się właśnie utopiło. Moreida -- zamurowywana żywcem piękna Aida (proszę przypomnieć sobie libretto) merda ogonem (nie wiadomo dlaczego, ale jest akcja...). Merda - Aida. Platinger - platyna - gar. Platynowy gar. McCarthy - ma - karty w ręku. Pukczywa - Pokrzywa, albo Puk - czuwa (Elf, ten z Pukowej Górki). Przy okazji: wymyśl skojarzenie, które pozwoli Ci zapamiętać, że Puk po angielsku czyta się jak Pak. D'Amico. Dymi - kot. Widzę walący dym z ogromnego kota. Kluszewska: Klucz - szewc - deska. Klucz rozmawia z szewcem, na desce. Murczyk. Mur porośnięty ogromną ilością stoczyków. Kiriczok. Kir - i - czek. Czarny materiał opadający żałobnie na ogromną stertę czeków (ale inflacja!). Ryst. Rysy - z - "t"; najwyższa w naszych Tatrach góra, z krzyżem w kształcie "t" na wierzchołku. Albo robię rysę na czymś przy pomocy litery "t". Sullivan. Sól - i - Liban. Sól leci z nieba na mapę Libanu. Westerlund. W - Elsterze - lód. Elstera - rzeka, w której zginął książę Poniatowski. Tak to wygląda. Być może wymyśliłeś inne obrazy. Świetnie. Każde skojarzenie jest dobre, jeśli przypomni Ci tylko konkretne nazwisko. Ciąg dalszy w następnym rozdziale.